Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mamine. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mamine. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 grudnia 2014

Akademia Najlepszej Mamy Pod Słońcem







Dziś ostatni dzień w roku. Czas na podsumowania i postanowienia noworoczne. Książa autorstwa Lorraine Thomas "Akademia Najlepszej Mamy Pod Słońcem" to wspaniałe postanowienie. Nie, nie moje, bo ja ją już przeczytałam. Ale zachęcam Was Drogie Mamy, abyście założyły sobie na ten nowy rok przeczytanie tej pozycji. Bo przecież każda z Was (Nas) chciała by być Wspaniałą Mamą. Bo przecież idealną się nie da - a szkoda...






Książeczka nie jest gruba. Z łatwością mieści się do torebki. Jest bardzo kolorowa i przyjemnie się ją czyta. W sumie jest idealna do czytania w autobusie czy tramwaju, bo jest podzielona na króciutkie rozdziały. Zawiera sporo ramek i tabel, w których umieszczony jest tekst, co sprawia, że jedna strona daje się czytać na raty. Fajne jest w niej też to, że rozdziały można czytać w dowolnej kolejności. No, prawie dowolnej, bo pierwszy rozdział należy przeczytać jako pierwszy, a ostatni jako ostatni. Ale środkowe możecie wymiksować jak Wam się podoba, w zależności co Was najbardziej interesuje.







Przyznam, że książeczka dała mi do myślenia i trenowania. Trenuję ciągle jeszcze małymi kroczkami. Ale już jest o niebo lepiej! Nie irytuję się tak, nie krzyczę, jasno wytyczyłam granice. I powoli dążę do mojego własnego ideału. Aby być taką mamą jaką chcę być





Akademia nie zniknie w stosach moich książek. Pozostanie na wierzchu, abym zawsze mogła do niej zajrzeć.





Książkę możecie kupić w Księgarni Internetowej Wydawnictwa Publicat  




poniedziałek, 24 listopada 2014

Co to jest pocket? Wyznania Katarzyny Medycejskiej C.W.Gortner - recenzja






Co to jest pocket? Określenie to znajdziecie w księgarniach internetowych zaraz po tytule książki, najczęściej w nawiasie ( pocket ). Przyznam, że nie miałam zielonego pojęcia... no niby kojarzyłam, że pocket to z angielskiego kieszeń, ale nic poza tym. A teraz już wiem. I to dzięki wydawnictwu Książnica, które mi taki właśnie pocket przysłało do recenzji. I tą swoją wiedzą podzielę się z Wami. Pocket to książka w wydaniu kieszonkowym ( ale teraz błysnęłam ęteligencją nie? ). Fakt ma nieduże rozmiary, ale co najważniejsze - jest bardzo lekka. To za sprawą cieniutkich kartek. Miło było wozić ją w torebce, czytać w tramwaju, autobusie i na przystanku. Taki pocket to bardzo fajna rzecz. Ale ma jedną wadę, te kartki są naprawdę bardzo delikatne. I przyznam, że dwie stronnice niechcący mi się naddarły, gdy używałam zakładki - wstążeczki. Po prostu za bardzo ją naciągnęłam przy przekładaniu i drrr. Następny pocket będę już zakładać w sposób tradycyjny, ale jakoś mi ta wstążka tak bardzo pasowała do okładki.


Pozycja ta to było moje pierwsze zderzenie z C.W.Gortnerem i przyznam, że nie ostatnie. Bo bardzo mi się spodobał Jego styl pisarski. Książa jest lekka i bardzo wciągająca. Rozdziały krótkie, w sam raz na konieczność częstego przerywania, bo dzieci się biją, bo za chwilę trzeba jednak się przesiąść, bo kawa się skończyła i czas wrócić do roboty... Przyznam, że raz udało mi się przejechać przystanek, na którym powinnam wysiąść tak mnie wciągnęła...


Nie jestem znawcą historii. Lubiłam ją jedynie w 4 klasie podstawówki, a potem zmieniła nam się pani i trwale wybiła mi z głowy chęć nauki tego przedmiotu. Nie polubiłam go już nigdy, do końca podstawówki i liceum to był mój najgorszy koszmar. Dlatego prawdziwe dzieje Katarzyny Medycejskiej są mi zupełnie obce. Poznałam ją z tej książki. Na początku poznałam ją jako fajną dziewczynę, z którą chętnie bym się zaprzyjaźniła. Wyszczekana i gadatliwa jak każda Kaśka. Dziewczyna, która tak naprawdę nie miała dzieciństwa. Wychowywała się z dala od rodziny. Wysłana do obcego kraju aby wyjść za mąż. Książę, z którym została wyswatana nie pałał optymizmem na fakt ożenku z nią. Dziewczyna która od początku musiała robić dobrą minę do złej gry. Z czasem przemienia się w twardą kobietę. Matkę, kochankę, królową, renegentkę, królową matkę. Inteligentną i przebiegłą. Niezwykle kochającą władzę.
W trakcie czytania ostatnich stron pojawiło się w mojej głowie pytanie. Co stało się z całą tą trucizną w fiolce, skoro pozostała w niej tylko odrobinka? Katarzyna w całym swoim pamiętniku, nie zdradza się ani na moment, że kogoś otruła. Owszem przechodzą jej przez głowę takie myśli, ale równie szybko jak się pojawiły znikają. I sięgam pamięcią wstecz, do wcześniejszych stronnic. Kogo mogłą otruć? Kogo mogła uśmiercić? Te ostatnie kartki rzucają cień  na postać Katarzyny Medycejskiej. Tak wspaniałomyślnie opisanej w tym pamiętniku.


Powieść otwarcie ukazuje homoseksualizm Henryka III ( co się przed chwilą dowiedziałam z wikipedii, bo nie ma o tym wzmianki w książce - Króla Polski Henryka III Walezego ) Jego ogromną miłość i rozpacz po stracie ukochanego. A także ogromne zrozumienie Matki i nieprzychylność świata zewnętrznego. Konieczność zawarcia fałszywego małżeństwa na przykrywkę. I tak od zarania dziejów po czasy teraźniejsze.... jak dla mnie bez sensu.


Ogólnie utrzymuję się w przekonaniu, że przesrane było żyć w tamtych czasach, albo Cię spalili na stosie, albo otruli, albo zasztyletowali, a jak nie to padłaś na malarię czy inną cholerę, lub w najlepszym wypadku z głodu.


Na poprawę moich niezbyt wesołych rozważań proponuję zdjęcie, na które natknęłam się w sieci, gdy szukałam zdjęć Katarzyny Medycejskiej. Inicjatywa niewykle ciekawa, przyznam, że chciała bym zobaczyć swoje panie bibliotekarki w takiej odsłonie. Bibliotekarki w sieci.


Lubelskiej wersji doczekała się Katarzyna Medycejska (fot. Filia Nr 2 MBP w Lublinie)



piątek, 17 października 2014

But Szajs czyli szok w trampkach






Buty. Tak naprawdę w obecnych czasach możemy kupić je wszędzie i na każdym kroku. Na targowiskach, marketach, dyskontach, chińskich marketach, tanich sklepach z butami, sieciówkach tańszych i droższych. W wielu tych miejscach znajdziemy buty podobne do siebie. Czasem niemal jednakowe. Różnią się ceną i wydawało by się jakością wykonania. Może faktycznie w sklepach gdzie za parę trzeba zapłacić od 500 zł w w górę, jakość idzie w parze z ceną. Niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić. Bo zwyczajnie mnie na tak drogie buty nie stać. Ale ze standardowych sieciówek, gdzie buty są średnio w cenie od 50 zł w górę to i owszem. Nie powiem, że nie zdarzyło mi się też kupić tych tanich za 10 czy 15 zł w chińskim markecie. Zdarzyło też i w markecie i na targowisku. I tak sobie myślałam, że jak po miesiącu pękła mi podeszwa w tych za 10 zł to mogłam się tego spodziewać. Jak pękła w tych za 15 i tych za 25 też przebolałam. Jak pękła w tenisówkach za 50 zł z sieciówki byłam zdziwiona. No dobra były w  promocji... Najnowsze buty nosiłam miesiąc kosztowały 80 zł bez promocji w jednej z sieciówek, też pękła podeszwa. Czy ja mam jakiegoś szczególnego pecha? Pięć par w przeciągu pięciu miesięcy? Ktoś by pewnie powiedział - ciesz się masz co miesiąc nowe buty. No niby fajnie, ale jak popada to już się nie fajnie robi jak okazuje się, że jednak w bucie chlupocze... 






Chiński but szajs zalał nasz rynek i nie ma znaczenia czy kupimy buty za dychę w chińskim markecie lub tanim sklepie czy sieciówce w ulubionej galerii handlowej za trochę więcej kasy. Tandetne buty spotkamy i tu i tu. Różnią się ceną, ale wytrzymują tyle samo - około miesiąca. Z przerażeniem myślę o zbliżającym się zakupie butów zimowych. Do niedawna taka sytuacja była nie do pomyślenia. "O co kaman?" się pytam.






A jutro czeka mnie kolejna reklamacja.... 



czwartek, 9 października 2014

Philippa Gregory - Biała Księżniczka - Polecam






"Biała Księżniczka" to powieść z Cyklu O Wojnie Dwu Róż, napisana przez Phillippę Gregory. To Historia Elżbiety York, żony pierwszego Tudora na tronie Anglii i matki Henryka VIII. 


Niesamowicie było przenieść się na angielski dwór i przekonać się jak to życie królewskie wyglądało. Każda mała dziewczynka marzy aby być księżniczką, ale życie księżniczki i królowej wcale nie było usłane różami jakby się wydawało. 

Kobieta Królowa tak naprawdę nie miała nic do powiedzenia. Czasem udawało jej się wpłynąć na decyzje Króla, jednak w wielu sprawach była bezsilna. Tak naprawdę była maszynką do rodzenia przyszłych władców tronu. A im więcej w tym przypadku tym lepiej.

Brzemienna królowa na sześć tygodni przed poczęciem zmuszona była do zamknięcia się w komnacie niewieściej na trzy miesiące. Dokładnie zasłaniano w niej okna, zastawiano tapiseriami. Od tej pory nie wolno jej było widywać się z mężem. Towarzyszyły jej jedynie, dwórki, niańki, mamki, ewentualnie matka i siostry. Trzy miesiące w zaduchu, od kopcących świec, kadzideł i potu. Bez powietrza, słońca. Królowej nie wolno było też karmić własnego dziecka piersią - miała do tego celu mamki. Gdy opuszczała komnatę niewieścią, wracała do łoża króla, a dzieckiem zajmowały się niańki i mamki. Często w wieku kilku lat dzieci odsyłano na inny dwór. Nazywam to dziećmi zimnego chowu, bez serca i uczuć. Dziś nie do pomyślenia prawda?



Bardzo mi się natomiast spodobało posłuszeństwo tych dzieci. Co powiedziała Królowa Matka tak należało zrobić. A dziś ile razy staramy się wyegzekwować coś od Naszych pociech?
Może to i kwestia zimnego chowu i pozycji społecznej. Choć pewnie stoją za tym też tęgie baty w przypadku sprzeciwu.



Biała księżniczka to powieść o ogromnej miłości młodej kobiety. Miłości, która ma tragiczny koniec. A księżniczka musi poślubić człowieka, który odpowiada za śmierć jej ukochanego. Czy uda jej się go chociaż polubić?

Oto rzeczywiste portrety głównych bohaterów powieści: Elżbieta York i jej męża Henryk VII Tudor


www.anne-boleyn.com

Styl pisarski Philipp'y Gregory tak ogromnie mi się spodobał, że właśnie kończę czytać jej kolejną książkę "Błazen królowej" - recenzja pojawi się za tydzień. Serdecznie zapraszam.

"Białą księżniczkę" Wydawnictwa Książnica poleca Twoja internetowa biblioteczka  lubimyczytać.pl


Cena: 39,90





poniedziałek, 6 października 2014

Jest taka Jedna Rzecz






"Jedna Rzecz - Zaskakujący Mechanizm Niezwykłych Osiągnięć" Gary Keller, Jay Papasan. Brzmi poważnie prawda? Bardzo chciałam przeczytać tę książkę. I przeczytałam - nawet dwa razy. Tylko jakoś do jej recenzji nie mogłam się zebrać.





I bynajmniej nie dlatego, że nie fajna. Mile zaskakująca. Nie wprowadziłam jej jeszcze całkowicie w życie, ale odrobinkę. I muszę przyznać, że zdaje egzamin. Każdego dnia. Nawet w takich najzwyklejszych rzeczach dnia codziennego. Bo przecież ta jedna rzecz nie od razu musi być ogromną firmą czy złotym zamkiem. Może to być starcie kurzy, czy zmycie podłogi. Ale faktycznie skupienie się tylko na jednej rzeczy daje o wiele większe rezultaty niż spisanie całej listy obowiązków. Nie przytłacza i o wiele łatwiej dopiąć celu.

Książka napisana jest bardzo łatwym językiem. Czyta się ją z przyjemnością. Znajdziecie w niej sporo mądrych sentencji, przysłów. Ważniejsze fragmenty są podkreślone, a każdy rozdział kończy się podsumowaniem - najważniejszymi wnioskami.











Polecam ją wszystkim. Tym co chcą zdobywać złote góry i tym którzy marzą o uporządkowaniu spraw bieżących. Książka sprawdzi się w domu i pracy. Dla kobiet i mężczyzn.


Znajdziecie ją w Księgarni Wydawnictwa Galaktyka za 34,90 zł



piątek, 3 października 2014

Szczęśliwy Kot - książka dla przyszłych i obecnych właścicieli kotów






Czytaliśmy sobie ostatnio z Mamą książkę "Szczęśliwy kot" Znaleźliśmy ją przy okazji układania książeczek na półce. Książeczkę napisała Pani Dorota Sumińska. Bardzo przyjemnie się jej słucha bo napisana jest bardzo prosto. Tak, że nawet dziecko zrozumie jak postępować z kotem. Co jest dobre a co nie.





Mi najbardziej spodobała się historia o tym skąd pochodzą koty. a także o tym jak należy je traktować. Wiele osób ma koty, ale nie wiedzą o nich nic. spora część uważa je za wredne, a to wcale nie jest prawdą. Koty są bardzo mądre i sympatyczne.







Jeśli więc macie kota lub chcielibyście go mieć ale nie bardzo wiecie co i jak? To polecamy Wam właśnie tę książkę. A jak już zdecydujecie się na kota to musicie pamiętać jedną rzecz: Koty są jak chipsy. Nigdy nie kończy się na jednym!  My coś o tym wiemy... mamy pięć :D

Na końcu książki śliczne kocie zdjęcia :D





Jeśli macie ochotę sobie taką książeczkę kupić to zajrzyjcie na stronę Wydawnictwa Galaktyka

piątek, 19 września 2014

MIASTO 44 - przenika do szpiku kości








Właśnie wróciłam z Cinema City. Obejrzałam. Jeszcze go przeżywam, bo film Jana Komasy wbija w fotel. I ukazuje prawdę o Powstaniu Warszawskim, o tym jak wpuszczono młodych ludzi w kanał. Wysłano ich na rzeź niewiniątek, często bez broni lub jedynie z niewielką pukawką. Ginęli młodzi, piękni ludzie i dzieci. Wierzyli. I ta wiara ich zabiła. To film o bohaterstwie - bez wątpienia. O miłości. Ogromie nieszczęścia i zniszczeniu jakie sieje wojna.







Film od 15 lat. Fakt dużo w nim krwi, ale uważam, że powinni go obejrzeć młodsi widzowie już 11-12 latkowie, którzy może zastanowili by się nad swoimi zabawami w wojny, grami komputerowymi i filmami, gdzie wszyscy giną od miecza świetlnego. A co najgorsze jest to dla dzieci w porządku. A potem słyszę na placu zabaw: "Zabiłem Cię, poćwiartowałem na kawałki, jesteś duchem." I ganiają się dalej. To chyba coś w tym świecie jest nie tak... Szkoda, że Tadek nie jest z 4 lata starszy bo bym go na niego zabrała. Śmierć i wojna nie jest rysunkowa i wyssana z uczuć, tak jak na wszechobecnych bajkach dla dzieci.








Właściciele kin mnie za te słowa znienawidzą, ale nie kupujcie popcornu i coli - no chyba, że mały zestaw, który zjecie w czasie reklam, bo chwilę po nich przestaniecie jeść. Wciśnie Was w fotel i zepnie wszystkie mięśnie. Chyba, że jesteście do cna wyrzuci z uczuć. Na sali były dwie klasy dzieciaków, obawiałam się śmichów i chichów. Myliłam się. Było cicho jak makiem zasiał. A gdy pojawiły się napisy końcowe nikt nie wstawał przez dobre kilka minut. Wszyscy siedzieli w milczeniu i patrzyli w ekran jak przed oczami przesuwają się litery. Rozejrzałam się po sali. Pani za mną wyła do chusteczki. Pan obok trzymał w ręku niemal cały popcorn, A dzieciaki z tyłu zamarły, patrzyły się w ekran, a ich twarze... blade, pełne zadumy, smutku, przerażenia.

Sama też uroniłam kilka łez. Bo chyba się nie da nie uronić. I nie da się po wyjściu z kina nie myśleć o tym filmie, o tym co wydarzyło się na ekranie. Do tego dochodzi świadomość, że to było na prawdę. W realu. Na rzeczywistość. 








Z całą pewnością to film na czasie. W obecnej sytuacji na Ukrainie i ciągłym strachu Polaków. Tak bo Polacy się boją, ciągle gdzieś słyszę, że będzie wojna... trzeba iść na ten film, zmierzyć się ze swoim lękiem. Mi ten film pomógł. Nie nie przestałam się lękać. Ale uspokoił, bo tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Za to warto żyć pięknie i cieszyć się niebieskim niebem i promyczkiem słońca. Cieszyć się z obecności bliskich i przyjaciół. Film uczy szacunku do osób starych. Wracałam tramwajem, siedziało dwóch dziadków po 80-tce, tak oni z pewnością przeżyli wojnę. Pomarszczeni, zgarbieni, z błyskiem w oku, z błyskiem życia, którego brakuje tak wielu młodym ludziom. Z błyskiem życia bo wiedzą co to znaczy być o krok od śmierci.


Uwaga! Następny akapit zawiera spoilery! Jeśli nie chcesz poznać szczegółów i zakończenia filmu przejdź do następnego akapitu.


Poruszyło mnie w filmie wiele scen. Najbardziej w pamięci utkwiły mi sceny z Matką Stefana i jego bratem - pewnie dlatego, że sama jestem samotną mamą dwóch chłopców. I jej przerażenie, że może ich utracić. A potem Matka i młodszy brat giną, od strzału w głowę, na oczach starszego syna. I ten deszcz.... krwisty deszcz, i grad.... grad szczątek ludzkich, spadający na Alicję "Biedronkę" i innych mieszkańców stolicy. I Rogal, który krzyczy "Stefan uciekaj", a sam wychodzi przed lufy dwóch Niemców i mówi, że są głupcami, że przed kilkoma godzinami skończył 19 lat, że nie spodziewał się, że tak spędzi dzień swoich urodzin i ginie rozstrzelany.... Takich scen w filmie jest cała masa.... 








Miasto 44 przeszywa do głębi, przenika cały organizm, cały umysł. Nie pozostawia najmniejszego włoska.

Na pewno wybiorę się na ten film do kina jeszcze raz.








Film „Miasto44”, prod. Akson Studio, fot. Ola Grochowska

Dziękuję Cinema City za możliwość obejrzenia tego filmu.
Dziękuję Kino Świat za udostępnienie materiałów prasowych.

Kino Cinema City Łódź Manufaktura


wtorek, 9 września 2014

Moje zmagania z "Potęgą teraźniejszości"







Tak zmagania. Zaczynałam ją kilka razy. Czytałam i nie potrafiłam się skupić, odkładałam na półkę i za tydzień znów sięgałam. I tak w kółko, aż w końcu usiadłam i zaczęłam ją przeglądać czytać fragmenty grubszym drukiem. Wróciłam do początku i przeczytałam, nad filiżanką herbaty. Choć udało mi się przez nią przebrnąć w dwa popołudnia ( zbawienie w postaci babci zabrało dzieci na plac zabaw ). To muszę przyznać, że nie jest to książka na szybkie czytanie. Trzeba przeczytać kawałek i przemyśleć pewne kwestie, przerwać i wsłuchać się w siebie. Będę ją czytać jeszcze raz. Kawałkami i odkładać na tydzień, a potem znów po nią sięgać. Bo to mądra książka. Książka do której trzeba dorosnąć. Autor przeżył wewnętrzne katharsis i całkowicie zmienił swoje życie. Jest to książka o przemianie duchowej, wewnętrznej. Poruszająca kwestie duchowości zaczerpnięte ze wszystkich religii świata, oparta na wewnętrznych doświadczeniach Eckhart'a Tolle.





Czytając ją przypomniał mi się pewien niezwykle inteligentny mężczyzna jakiego miałam okazję spotkać kilka lat temu na Dworcu Głównym w Krakowie. Był to kloszard, niezwykle zadbany i inteligentny, a z jego oczu tryskało życie i ogromny optymizm. Był to człowiek wykształcony - magister filozofii. Przegadałam z Nim dwie godziny czekając na pociąg do Łodzi. To było fascynujące spotkanie. Miałam wrażenie, że mógłby być autorem takiej książki... Ciekawe jak Mu się wiedzie?






Ta książka pokazuje jak wiele rzeczy w naszym życiu jest nieistotnych, a my przywiązujemy do nich ogromną wagę, a one zżerają nas od środka i przygniatają swoim ciężarem.

Pokazuje ona jak się od tego ciężaru uwolnić jak żyć i cieszyć się każdą chwilą. Chwilą, która jest teraz. Jak cieszyć się każdym dniem.

Ta książka zmienia życie. Na lepsze. Bardziej optymistyczne i łatwiejsze. Dziś jak dzieci pójdą spać siadam do niej ponownie. W fotelu z filiżanką zielonej herbaty. Pewnie gdyby każdy ją przeczytał świat stałby się lepszy.






Jeśli macie ochotę przeżyć wewnętrzną przemianę to możecie kupić "Potęgę teraźniejszości" w sklepie internetowym Wydawnictwa Galaktyka za 34,90 zł